Był 1950 rok. Król Jerzy był chory na stwardnienie rozsiane. Nie potrafił stać na nogach dłużej niż pięć minut. Przez swego osobistego sekretarza dowiedział się o usłudze Bożego proroka, Williama Branhama. Jego sekretarz był przyjacielem brata Walt’a Amen’a, biznesmena z miasta Fort Wayne w stanie Indiana, który także chorował na stwardnienie rozsiane. W czasie nabożeństwa w Kaplicy Ewangelii w Fort Wayne przyszła wizja i człowiek ten został zupełnie uzdrowiony. Usłyszał o tym prywatny sekretarz króla i za jego pośrednictwem sam król Jerzy posłał do brata Branhama prośbę o przyjazd do Anglii, by pomodlić się osobiście za niego. Brat Branham posłał odpowiedź, że niestety nie może przyjechać, lecz poradził królowi, że choć nie jest w stanie pojechać do Anglii, pomodli się za niego i Bóg usłyszy jego modlitwę z Ameryki. Kopie królewskiej korespondencji w archiwum brata Branhama pokazują, że król Jerzy posłał następny telegram, prosząc o niezwłoczny przyjazd brata Branhama do Anglii. Wygląda na to, że Bóg wszystko to wcześniej zaplanował.
Zanim to wszystko się stało, Bóg położył na serce bratu Branhamowi wyjazd na zgromadzenia do Finlandii. W drodze do Finlandii grupa misyjna brata Branhama zatrzymała się w Londynie, by pomodlić się za króla. Po przylocie samolotu na lotnisko wezwano brata Branhama do Florence Nightingale z Południowej Afryki i proszono o modlitwę za tę kobietę, która umierała na raka. Już wcześniej kontaktowała się ona z bratem Branhamem, prosząc go o przybycie do Afryki, by się o nią pomodlić. Kiedy jednak dowiedziała się, że ma zatrzymać się w Anglii, poleciała tam samolotem. Jej uzdrowienie miało być dla brata Branhama znakiem, że Bóg chce, by udał się na odrębne zgromadzenia do Południowej Afryki. Brat Branham pojechał do hotelu, w którym była Florence Nightingale. Pomodlił się o nią i została uzdrowiona. Bóg miał więc przygotowane wielkie rzeczy dla Południowej Afryki. Potem udał się do Pałacu Buckingham, by pomodlić się za króla Jerzego, który także został uzdrowiony.
Przez to spełniło się to, co w 1946 roku powiedział do Williama Branhama anioł: Będziesz modlił się za królów, potentatów itd. Po kilku dniach spędzonych w Anglii grupa misyjna brata Branhama odleciała przez Paryż do Finlandii. W Finlandii wypełniło się widzenie o małym chłopcu wskrzeszonym z martwych.
Brat Branham wspominał o uzdrowieniu króla Jerzego: „Kiedy poleciałem do niego do Anglii, Pan Bóg go uzdrowił. Nie potrafił wystać na nogach pięciu minut. A chyba natępnego dnia potrafił zagrać dużą partię golfa. I aż do swojej śmierci nigdy na to nie chorował. Kiedy zmarł, byłem w Afryce. Znaleziono mu w płucu małego guza i zdecydowano się na rozcięcie tego. W jakiś sposób dostało się do tego powietrze, nie wiem jak, powstał skrzep, który dostał się do mózgu i w jednej chwili go uśmiercił. Był to bardzo miły człowiek”. („Świadectwo”, West Palm Beach, 29. 11. 1953)